Katalog główny
Filia w Jarocinie
Filia w Kępnie
Filia w Krotoszynie
Filia w Ostrowie Wlkp.
Filia w Ostrzeszowie
Filia w Pleszewie
á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Chyba, że wolisz inne miejsce, bliżej Fukushimy, gdzie pozornie wszystko jest w porządku. Sielanka niemalże, ale i tu ziemia się zatrzęsła. Tylko raz. Pozorny spokój zostaje zaburzony. Musisz wraz z innymi ludźmi opuścić miejsce zamieszkania. Natychmiast. Już. Teraz. Nic nie bierzesz, bo zapewniają, że niebawem tu wrócisz. Że to tymczasowe rozwiązanie, gdyż w pobliskiej elektrowni atomowej doszło do wybuchu, acz niegroźnego i stąd, dla bezpieczeństwa ludzi, podjęto decyzję o ewakuacji. Więc wychodzisz w tym, co masz. Wychodzisz i nie wracasz. I nie ma znaczenia, czy niedawno skończyłeś remont, czy jest to twoje nowe mieszkanie, czy masz jak zabrać sparaliżowaną teściową bądź maleńkie dziecko. Trzeba wychodzić. Dla bezpieczeństwa. Byle szybko.
Co wolisz, pytam – nagłe zalanie potężną ścianą wody, czy dawkę promieniowania? Wolisz dostać pięć procent szansy na przeżycie, czy życie lecz z organizmem napromieniowanym tak, że jesteś niemalże tykającą bombą jądrową?
Które życie ci się podoba?
Co jest lepsze? Wybieraj.
Po każdej z tych tragedii nie będziesz już tym samym człowiekiem. Bo co było, przestaje istnieć. Tracisz rodzinę. Ukochanych ludzi, szukasz latami. Grzebiesz w mule, obmywasz zdjęcia, jakie znajdujesz, odkopujesz kawałki dachów, ścian i gruzu niewiadomo skąd i szukasz. Bez końca szukasz, bo nie masz nic, a istnieje przecież nikła szansa, że coś znajdziesz. A ciała? Ludzie szukają się latami z nadzieją, że może wypłyną, może są pod zwałami tego, co się kiedyś nazywało „życiem”. Może... Może...
A ziemia? Fukushima znana była wcześniej z uprawy ryżu i brzoskwini. Dzisiaj oznaczanie produktów z tego regionu jest równoznaczne z ich stygmatyzacją. Podobnie z rybami. Burmistrz odremontował dom spokojnej starości. Otwarto go z tuzinem lokatorów, którzy wrócili do miasta. Został otwarty szpital, rozbudowano hotel, gotowa jest szkoła. Ale ludzie nie wrócą, jeżeli nie będzie firm, a firmy nie powstaną bez ludzi. Dla przykładu w parku przemysłowym z pierwotnie ośmiuset pracowników zostało dziś zaledwie dziesięciu i tylko trzech z nich mieszka w Fukushimie. Katastrofa nuklearna wypędziła ludzi z całych połaci ziem, choć i to nie uchroniło ich od chorób czy depresji. Nie da się wymazać obrazów tego, co się widziało. Nie sposób wyrzucić tego z siebie. Ludzie stają się psychicznymi wrakami. Często wpadają w obłęd, szukają pomocy. Ale nic to nie daje...
Czy „Ganbare...” to nauka umierania dla szczęśliwców, czy może szkoła przetrwania dla pechowców? Niebywały reportaż Katarzyny Boni osacza umysł i ciało każdego, kto po niego sięgnie. Tsunami i reaktor jądrowy i my pośrodku jako świadkowie niewyobrażalnych tragedii ludzko-klimatycznych.
A „Ganbare...” to płacz tych, co żyją.